- Co do...? - odwróciłam się
do ich właściciela.
- "Tylko
dlaczego jesteśmy w jednym łóżku?..."-
pomyślałam.
- Nie mogłeś mnie, po prostu
okryć kocem? - szepnęłam, odgarniając kosmyk, który właśnie
spadł na czoło mężczyzny. - Baka. (Jap. Głupek) - uśmiechnęłam
się pod nosem.
- "Zaraz,
zaraz... Co ja właśnie zrobiłam?..."-
zapowietrzyłam się.
- "Nie
za dobrze to wygląda..."-
skrzywiłam się.
15 minut później, wyszłam z niej bez maski, wiążąc mokre włosy w koka. Ubrana byłam w czarną bokserkę i szorty dżinsowe. Mój wzrok padł na miejsce, gdzie, jeszcze przed chwilą, spał Szarowłosy. Teraz jednak przyglądał mi się z niedowierzaniem. Mierzył moje ciało z góry na dół, dłużej zatrzymując się na twarzy.
- Widzę, że już się
obudziłeś. - uśmiechnęłam się promiennie.
- Coś się stało? Jestem
jeszcze brudna? - spytałam żartobliwie.
- Daijoubu desu ka? (Jap.
Wszystko w porządku?) - troska w jego głosie była dziwnie miła
dla moich uszu.
- Nic mi nie jest. Nie masz o
co się martwić. - powiedziałam serdecznie.
- Wczoraj to tak nie
wyglądało... - ściągnął brwi.
- Aż tak źle nie było. -
wzruszyłam ramionami.
- Szkoda, że wczoraj ci
lustra nie przyniosłem. Ledwo trzymałaś się na nogach, a
wyglądałaś... - westchnął.- ...Brak po prostu słów. Co oni ci
tam zrobili? - zaniepokojony wzrok, uważnie taksował moją twarz.
- Sprawdzali, czy jestem
nieszkodliwa dla wioski... - mruknęła.
- Dlatego cię tak katowali?!
- prawie krzyknął, na co nieprzygotowana drgnęłam. - Gomene, ale
to... Przechodzi najśmielsze oczekiwania.
- Zgodziłam się. Znałam
skutki, więc nie musisz się przejmować.
- Mimo wszystko, jesteś moją
byłą uczennicą! - zbulwersował się. - Powinni wziąć to pod
uwagę.
- Gdybyś nie zauważył, nie
było mnie tutaj jakiś czas. Mogłam sprzymierzyć się z wrogo
nastawioną do Konohagakure wioską. Sandaime jako obecny Hokage
musi być zapobiegawczy, inaczej źle by to się skończyło, nie
sądzisz?
- Chyba masz rację...
- Zawsze ją mam. - zaśmiałam
się. - Po za tym opłacało
się...
- Od dzisiaj jestem oficjalnym
Shinobi Liścia z rangą Tokubetsu Jounin (特別上忍,
Tokubetsu Jōnin;
"Special Jōnin"). - wyszczerzyłam się, wskazując na
stosik zniszczonych ubrań, na których znajdował się ochraniacz.
- W takim razie jesteśmy na
jednym poziomie. Chociaż jestem bardzo zaskoczony. Taki
nieogarnięty z ciebie był genin, że- przeczesał dłonią
czuprynę.
- Okropny z ciebie człowiek.
Nie musisz mi tego wytykać. - wydęłam policzki, wprawiając go w
rozbawienie.
- Zmieniłaś się... -
odgarnął kosmyk włosów z mojej szyi. - Wyładniałaś...
Nie umknęło to uwadze Kakashi'ego. Uniósł kącik ust do góry, co można było wywnioskować ze zmarszczeń materiału.
- Aż tak na ciebie działam?
- spytał.
- J-Ja... T-To nie t-tak... -
język zaczął mi się plątać, powodując przybranie jeszcze
ciemniejszej barwy czerwieni. - "No, błagam! Tyle ludzi
zabiłam, a teraz nawet zdania nie mogę sklecić!" -
skarciłam się w myślach, spoglądając w bok.
- Naprawdę stałaś się
piękną kobietą. - ruszył w stronę schodów.
- GYAA! - krzyknęłam,
czochrając swoje włosy. - Nie nadaję się do takich spraw! Po za
ty głodna jestem! - obrażona na samą siebie, zeszłam na dół.
Wchodząc do kuchni, wciągnęłam powietrze.
- Jednak umiesz coś więcej,
niż kupienie jedzenia instant. - zaśmiałam się.
- Jeśli chcesz trochę, to
nie obrażaj kucharza.
- Już siedzę cicho. -
usiadła przy stole. - Co wcinamy?
- Makaron z warzywami. -
spojrzał w moją stronę. - Mam nadzieję, że nie zmienił ci się
zbytnio jadłospis i nadal to lubisz?
- Taa. - powiedziałam,
krzywiąc się.
- Jakieś aluzje? - łypnął
na mnie groźnie. - Zaraz sama możesz stanąć przy garach.
- Masumii! Wszystko w
porządku? - wyraźnie był zaniepokojony. - Oi! Odpowiedź mi!
- Zabieram cię do szpitala. -
rzucił, wciągając buty.
- Maska- - wychrypiałam.
- Nie ma czasu! - desperacko
mi przerwał. - Potem będziemy tym się martwić.
- Ja muszę- - próbowałam
dalej, lecz nie dane było mi skończyć.
- Masumii! - ledwo usłyszałam
krzyk Srebrnowłosego. - Słyszysz mnie?! OI! MASUMII! NIE ZAMYKAJ
OCZU!
Jak ja nie lubiłam tego uczucia. Tej dziwnej lekkości, brak materialnego ciała i ten widok na wszystkich pod spodem. Ciało astralne. Czemu to zawsze mi się muszą przytrafiać najdziwniejsze rzeczy. Ciekawe jak długo tu już jestem?... Po około dwóch godzinach powinnam już coś widzieć, a tu wszystko spowija czerń. Czyli niedawno musiałam... Zemdleć? Właściwie to co się stało?...
Usiadłam w pozycji kwiatu lotosu, próbując sobie coś przypomnieć. Nic, pustka, czarna dziura. Westchnęłam, chociaż żebym miała do kogo buzie otworzyć. To takie denerwujące!
W prawdzie często nie miałam z kim podyskutować, ale TU jest inaczej. Ciągła cisza wyostrza każdy zmysł do granic możliwości. Można by tu zwariować! Nie zawsze tak jest...
- Dobrze się bawisz?
- ktoś szepnął za nią.
- Nie za bardzo... - odwróciła
się w stronę rozmówcy. - Wiesz, że nie przepadam za tym
miejscem, więc może od razu przejdziesz do rzeczy?
- Jak zawsze rzeczowa.
- zaśmiał się gość. - Nie
wystarczy ci fakt, że stęskniłem się za własną siostrą?
- To nie w twoim stylu. -
przekrzywiłam głowę. - To jaki masz tym razem interes?
- Mam małą niespodziankę
dla ciebie. - przede mną
pojawiła się pochwa z kataną. - Myślę,
że ci się przyda. Specjalnie przystosowana do twoich umiejętności.
- Hmm. - popatrzyłam na prezent. - No, wyduś w końcu co chcesz, bo na pewno nie dałeś mi tego tak po prostu.
Chichot
odpił się echem po 'pomieszczeniu'.
- Właśnie dlatego lubię
z tobą pracować. Wykradniesz pewien zwój z zakazanymi technikami.
Nie jest to coś wielkiego, ale jest mi potrzebny. Masz czas do
następnej pełni.
- Co jeśli mnie przyłapią? - spytała, bez większego zaangażowania.
- Lepiej, żebyś wypełniła
misję, bo inaczej źle to się skończy... Zrozumiałaś?
- Hai. - nagle wokół zaczęły pokazywać się zamazane kształty pokoju.
- Dokładniejsze informacje dostaniesz za kilka dni. Przygotuj się. - oznajmił surowym tonem, po czym dodał łagodniej. - Podarunek będzie czekał na ciebie...
To był
koniec naszej konwersacji.
Zawsze
tak robił, niezawodny Aniki (Jap. Starszy Brat). Znajdywał we mnie
przyjaciółkę jedynie wtedy, gdy musiał coś dostać w swoje
łapska. Potrafił przeszukać każdy zakamarek Kraju Ognia, żeby
znaleźć moją osobę, idealnie nadającą się do jego misji. W
sumie, właśnie za to go kocham... Za to, że jesteśmy tacy sami.
Wykrzywiłam
się w kpiącym uśmiechu.
- -sumii. - doszło do moich uszu ciche wołanie, co chwilę nabierające na sile. - Proszę, ocknij się. Masumii... Wiem, że mnie słyszysz.
- Skoro mi tak skamlesz przy łóżku, to niby jakim cudem miałabym się nie obudzić? - wycharczałam.
Kakashi
ścisnął moją dłoń, dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że ją
trzyma.
- Napędziłaś mi stracha. - westchnął, ewidentnie spadł mu kamień z serca.
- Mam takie pytanie …
Spojrzał
pytająco, ściągając brwi.
- Co się stało po tym jak... - przełknęłam ślinę. - ...wyniosłeś mnie z domu?
- Pobiegłem najszybciej jak się dało do szpitala, gdzie zajęli się tobą lekarze. Powiedzieli, że miałaś coś nie tak z przeponą, dlatego do płuc dostała się krew. Wspominali też, iż może to być powiązane z tymi wczorajszymi obrażeniami.
- Mówiłeś im o zeszłej nocy?! <Jak to brzmi. O Jashinie. X3 – od Auto.> - prawie krzyknęłam, co spowodowało skurcz pod żebrami.
Syknęłam
z bólu, na co mężczyzna natychmiast zareagował, doskakując do
łóżka.
- Wezwać lekarza? - przerażenie wymalowane było na jego twarzy.
- Lepiej mi odpowiedź na pytanie. - rzuciłam z grymasem cierpienia na twarzy.
- Hokage-sama z nimi rozmawiał. - odparł szybko. - Jesteś pewna, że-
- Jak on tu się znalazł? - przerwała mu.
- Chyba dowiedział się od Izumo i Kotetsu. Widzieli jak cię niosłem.
To
chyba było racjonalne. Przejechała sfrustrowana po twarzy, aby dać
upust swoim emocjom. Wtedy ją olśniło.
- Maska... - szepnęła, sparaliżowana. - Ktoś mnie widział?!
- Chyba wszyscy z wioski spostrzegli, że trzymałem cię na ramionach. - z wrażenia otworzyłam usta, a mężczyzna zauważając to szybko dodał. - Spokojnie! Nikt wyraźnie nie widział twojej twarzy, za szybko biegłem. Jedynie kolor włosów rzucił im się w oczy. Poza tym były związane, więc wątpię, żeby ktoś domyślił się.
Odetchnęłam
z ulgą. Anonimowość to wszystko co chcę. Nienawidzę jak
mężczyźni traktują kobiety, bezrozumne istoty. Mogliby zacząć
myśleć głową, a nie kroczem. Niewdzięczne bachory!
- Pójdę powiadomić pielęgniarkę, że już się obudziłaś. Zaraz wrócę. - oznajmił.
Po
chwili dźwięk zatrzaskujących się drzwi, rozszedł się po
pomieszczeniu. Rozejrzałam się dookoła. To co przykuło moją
uwagę było... Natłokiem bieli! Wszędzie ten CHOLERNY kolor, jakby
nie mogli pomalować tych, głupich sal na jakiś weselszy kolor.
Nawet CZARNY ma już więcej werwy w sobie.
- „Nie ma mowy, żebym tu została!” - buntował się głos w środku mnie.
Odkryłam
kołdrę i już chciałam wstać, gdy przypomniałam sobie o
odłączeniu kroplówki oraz tej całej, przeklętej aparatury. Kiedy
udało mi się uwolnić z tego, usiadłam na krańcu łóżka. W
prawdzie klatka piersiowa trochę pobolewała, ale nic szczególnego.
Zawartością szafki okazały się moje ubrania, co wpłynęło na
moją korzyść. Zabrałam je i skierowałam się do łazienki.
Po
chwili wyszłam stamtąd, siadając na krzesło, na którym wcześniej
siedział Szarowłosy.
- „Poczekam na niego, bo znowu będzie się zamartwiał. Baka!” - pomyślałam, chociaż na sercu zrobiło mi się dziwnie ciepło.
Po
chwili do pokoju wszedł mężczyzna, a z nim kobieta w białym
kitlu.
- „Znowu ta barwa...” - zazgrzytałam zębami.
Wtedy
Kakashi do tej pory zwrócony w stroną rozmówczyni, skierował swój
wzrok na mnie. Zamarł.
- Czemu nie jesteś w łóżku?! - niemal krzyknął.
- Spokojnie, Hatake-san. - pracownica szpitala położyła dłoń na jego ramieniu. - Jesteśmy w miejscu, gdzie ludzie odpoczywają.
- „Jak tu niby można się zrelaksować, skoro po oczach bije ci ta bezgraniczna nicość?!” - uniosłam brew.
- Dlaczego Pani nie leży? Takie były wyraźne zalecenia lekarza. - oznajmiła zbyt przesłodzonym głosem.
- Nie mam zamiaru zostać tu. Chciałabym wypisać się na żądanie. - odparłam spokojnie.
- Proponowałabym zostać, to może źle wpłynąć na Pani stan zdrowia.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. - kobieta zmierzyła mnie spojrzeniem pt. „Raczej wątpię”.
- Mam tu zrobić skłony, czy co, żeby Pani uwierzyła? - mój ton zmienił się na lekceważący. - Zresztą mam takie prawo i chciałabym z niego skorzystać. - uniosłam brwi wyczekująco.
- Jeśli bierze Pani pełną odpowiedzialność za swoje-
- Hai. - przerwałam jej. - Mogę już stąd iść?
- Proszę jutro zgłosić się po wypis. - wyszła, trzaskając drzwiami.
- Masumii... - zaczął Siwowłosy.
- Nie potrzebuję szpitali. Zresztą mam własne metody leczenia...
Na
jego czole pojawiła się zmarszczka.
- Użyczyłbyś mi trochę Chakry? - rzuciłam, przyglądając się jego reakcji.
- Co takiego?... - spytał, jakby chciał się upewnić, że nie przesłyszał się.
- CHAKRA? - powtórzyła lekko powątpiewając, czy na pewno jest jednym z najlepszych Jounin'ów w wiosce.
Nieznacznie
przytaknął. Gestem głowy wskazałam, aby podał mi swoje dłonie.
Złapałam je w swoje, tworząc obwód zamknięty. <OMJ. Za dużo
fizyki... =3= - od Auto.> Zamknęła oczy, zaczynając tworzyć
pieczęcie wspólnie z nim. Po chwili silny przepływ energii dotarł
do mojego ciała, od razu lecząc rany.
Gdy
ten proces zakończył się, podniosłam powieki, napotykając
zdumiony wzrok mężczyzny. Uśmiechnęłam się szeroko.
- C-Co to było...? - spytał zdezorientowany.
- Gdybym miała za każdym razem , kiedy jestem ranna, włóczyć się po szpitalach, musiałabym co najmniej tam zamieszkać. - zaśmiała się. - To co? Idziemy do domu?
- Jasne. - potargał swoją czuprynę, po czym wyszliśmy.
NAPISAŁAM!
TROLOLOLOLOO! Z góry mówię, że pewnie nawet nie ma to spójności,
ale nie chcę mi się już tego czytać enty raz. X3 Czekam na wasze
opinie w komach i informuję:
NASTĘPNA
NOTKA POJAWI SIĘ DOPIERO, GDY ZOBACZĘ 10 KOMENTARZY POD TĄ NOTKĄ.
NIE MACIE NAWET CO LICZYĆ, JEŚLI NIE DOBIJECIE DO TYLU, ROZDZIAŁU
NIE BĘDZIE!
Poza
ty miłego tygodnia życzę. Do napisania. : *
Super! Już myślałam, że będzie pocałunek ale cóż:D Obym się kiedyś go doczekała:D Brat Masumii hmm, coraz więcej tajemnic i niepokoju w tym wszystkim! Ciekawe skąd ma wykraść te zwoje! Czekam na rozwianie wszelkich niedomówień i wątpliwości w kolejnych rozdziałach! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKASHI!!! To było zajebiste! ;D
OdpowiedzUsuń"Mówiłeś im o zeszłej nocy?!" --> muahahaha ^^
Akcja z chakrą mega!
Chcę next xD koniecznie!
Uhuhuhuhuhu! Jakie szczęście, że nikt jej nie widział bez maski!
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem o jaki zwój chodzi temu onii-chan'owi i kim on tak naprawdę jest! Czyżby Masumi była... Zuaaa? :3
Czekam na next!
Zaspamujmy ja ludzie :D Będzie 10 a ona będzie musiała wstawić :D Nie pisała, ze komentarze muszą być od różnych ludziów :D Notka jest świetna jak dla mnie nadal za krótka ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie notka świetna zaspamujmy!
OdpowiedzUsuńŚwietna notka czekam z niecierpliwością na next!
OdpowiedzUsuńZa to iku na minusowym to cie normalnie.... Smerfany w Smerfa Smerf -.-''
OdpowiedzUsuńPowtórzę notka świetna i nabiję te kilka komentów do 10 xDD
Notka boska i...
... i pasjonująca....
OdpowiedzUsuń... i cudowna...
OdpowiedzUsuń... a pisałam już, ze boska?
OdpowiedzUsuńTeraz nie masz wyjścia :D Musisz wstawić notkę :) Licze na wątek jakiś romansikowaty xD
Ojojoj, coś się tu dzieje między Kakasiem a Masumii. I już nawet jest ponad 10 komci. Więc dawaj, dawaj nowy, bo już niw wytrzymam!!!!!
OdpowiedzUsuńahahahahaah Kakashi : ''aż tak na ciebie działam ?'' booskiee XD
OdpowiedzUsuń