- Nie miałeś dzisiaj czasami spotkać się ze swoimi geninami? - Rzuciłam, zaparzając sobie herbatę.
- Tak, ale dopiero po południu, bo Sakura pomaga w kwiaciarni Ino. - Mruknął Kakashi, przewracając stronę nowo zakupionej książki.
- To ta blondynka z klanu Yamanaka? - Zapytałam, idąc w stronę sofy, na której leżał, podparty na łokciach.
- Jej ojciec to Inoichi z grupy wywiadowczej.
- Pamiętam go. Już wtedy był niezłym specem od tego typu rzeczy. - Usiadłam po turecku na podłodze, zaraz przy kanapie. - To on tworzył tą formację z Narą i Akimichim... Jak ona się nazywała?
- Ino-Shika-Chou. - Zaśmiał się, uderzając mnie książką. - Proste do zapamiętania.
- No, wiesz... Nie każdy ma taki mózg jak ty. - Fuknęłam. - Poza tym, to bolało!
- Nie przesadzaj! Tylko lekko cię dotknąłem. - Z powrotem wrócił do czytania.
- TO w twoim mniemaniu było lekko?! - Warknęłam. - W takim razie nawet nie chcę sprawdzać co dla ciebie znaczy 'mocno'.
W odpowiedzi po pomieszczeniu
rozszedł się gromki śmiech. Westchnęłam zrezygnowana i
spojrzałam za okno.
Zegar wskazywał dobrze po
dziesiątej. Słońce było już bardzo wysoko, przypiekając
wszystko co napotkało. Zapowiadał się duszny i gorący dzień,
sprawiający, że lenistwo zwiększało swój udział w codziennym
życiu. Ludzie nie wychodzili z domu. Robili to jedynie wtedy, gdy
nie mieli już żadnego wyjścia. Zwierzęta pochowały się w
cieniach, a roślinność wydawałaby się mizerniejsza niż
przystało na wiosenną porę. Każdy, kto mógł, unikał tej
zapowiedzi skwaru.
- „On poważnie ma zamiar później trenować?!” - Przemknęło mi przez głowę. - „Przy tej pogodzie można jajka na kamieniach smażyć, a już nie mówię o ruszaniu się gdziekolwiek.”
Minęły już prawie trzy tygodnie
odkąd 'raczyłam pojawić swój, zgrabny tyłek we wiosce' jak to
stwierdził kiedyś Asuma przy kieliszku. Zdążyłam przywitać się
już ze wszystkimi i zwiedzić całą wioskę. Poznałam wiele nowych
osób. Głównie byli to rówieśnicy Naruto, Sasuke i Sakury.
Na wspomnienie tej ostatniej
uśmiechnęłam się, tym samym ściągając uwagę Kakashi'ego.
- Co cię tak bawi? - Zapytał.
- Pomyślałam o próbach podboju młodej Haruno. - Wyszczerzyłam się jeszcze bardziej.
Na jedną, krótką chwilę
mężczyznę zamurowało. Moment później kulił się w spazmach
śmiechu.
- Tego... Nie... Można... Nazwać... „Podbojem”... - O mało co nie spadł z kanapy.
- Gomene, zły dobór słów. - Zachichotałam.
Sakura od samego początku próbowała
w jakiś sposób zaskarbić sobie moją sympatie. Często wychodziły
z tego niezłe perypetie. W szczególności jak siedzieliśmy w
Ichiraku Ramen i miała bliskie spotkanie z Ayame. Często skakały
sobie do gardeł w 'ten kobiecy sposób' jak miał to w zwyczaju
nazywać Hatake. Jedna drugą próbowała zabić wzrokiem, zepchnąć
'przypadkiem' ze stołka, rzucić jakąś kąśliwą uwagę albo być
tą 'która siedzi najbliżej Fukurou'. W pewnym momencie stały się
tak nieznośne, że starałam się unikać ich ze wszystkich sił.
Jednak nie dało to za dużego rezultatu. W jakiś niewyjaśniony
sposób zawsze potrafiły mnie wywęszyć, więc po prostu pogodziłam
się z tym.
Oczywiście Haruno w międzyczasie
cały czas próbowała podbić serce młodego Uchihy. Ten był
nieugięty. Często zazdrościłam mu tej determinacji, z którą
wymijał każdą, zakochaną w nim dziewczynę. Gdybym tylko mogła
się tego nauczyć, miałabym święty spokój! Niestety, Kakashi
twierdzi, że po prostu jestem za miękka. Może miał rację. Łamanie dziewczęcych serc nie leżało w mojej naturze.
Mój wzrok padł na zieloną książkę
w rękach Szarowłosego, obecnie zasłaniającą jego twarz.
Co do tego typka... Od dłuższego
czasu stałam się odporna na jego filuterne żarty, które
powodowały u mnie ogromne rumieńce na twarzy. Często jeszcze
próbował tych swoich sztuczek, ale nie miały już takiego wpływu.
Głównie właśnie z nim spędzałam
czas. Po pierwsze był moim 'bodyguardem', a po drugie przy nim
mogłam być swobodna, chodzić ubrana jak chcę, bez maski i wyrażać
się tak, jak miałam na to ochotę.
No i uwielbiałam go wkurzać. Nie
będę mu przecież pozwalała na samowolkę. Co to, to nie!
Zaczęliśmy znacznie lepiej się
dogadywać. Mimo wszystko na początku były to trochę sztywne
wypowiedzi, spowodowane dystansem między nadawcą, a odbiorcą. Z
czasem wszystkie granice zaczęły się zacierać. Na pewno znajdą
się jeszcze jakieś, ale myślę, że już nie tak poważne.
- Kto dzisiaj robi obiad? - Rzuciłam, zaciągając się łykiem pysznej herbaty.
- Może zamówimy pizzę? Dawno nie było, a z chęcią zjadłbym. - Odparł wymijająco Kakashi.
- Czyli teraz ty miałeś gotować. - Oznajmiłam, posyłając mu rozbawiony wzrok.
Zanim odpowiedział, spojrzał w bok
i chrząknął.
- Nooo... Tak. - Mruknął ledwie dosłyszalnie.
- W takim razie niech będzie pizza. Lepsze to niż te twoje, nie do przełknięcia dania. - Wzdrygnęłam się na wspomnienie jednego z nich.
- Aż takie złe nie były! - Zbulwersował się.
- Nie-e wcale... - Rzuciłam sarkastycznie.
- Następnym razem sama sobie zrobisz jedzenie! Poza tym mi smakowało. - Ostatnie zdanie dodał trochę ciszej.
Wytrzeszczyłam na niego oczy,
rzucając zniesmaczone spojrzenie.
- Jak ty mogłeś w ogóle to wziąć do buzi? - Kręciłam z niedowierzaniem głową. - Dziwny z ciebie człowiek.
- Sama sobie gotuj! - Powtórzył, prychając.
Przekręcił się na sofie tak, że
teraz jego twarz skierowana była w stronę jej oparcia. Oczywiście
udawał, że jego męska duma została poważnie zraniona. Zabawny
widok. Dorosły człowiek czytający książkę z nosem na kwintę.
- Nie gniewaj się. - Dźgnęłam go palcem w plecy.
Brak jakiejkolwiek reakcji.
- Oi! Kakashi~~. - Zaczęłam szturchać go całą dłonią.
W odpowiedzi odburknął tylko coś
niezrozumiałego.
- No, nie bądź taki! Wiesz, że mówię prawdę. Poza tym zjadłam to co zrobiłeś... - Mruknęłam.
- Powiedź, że ci smakowało. - Rzucił.
Dobrze, że nie widział mojej
twarzy. Spoglądałam na niego spod byka z miną typu: „No, chyba
kpisz sobie ze mnie.”. Hatake Kakashi, elitarny shinobi, TEN
Kopiujący Ninja, obecnie zachowywał się jak... Rozpaskudzone
dziecko! DOSŁOWNIE! Pokręciłam głową. Chyba nie będę miała
innego wyjścia... Zacisnęłam powieki.
- Smakowało mi... - Szepnęłam.
- Co tam mówisz, bo nie słyszę? - Zapytał jakby nigdy nic, przykładając dłoń do ucha.
- Wiem, że doskonale słyszałeś! Nie baw się ze mną w te głupie gierki! - Wybuchłam.
- Hai, hai. - Odwracając się, pogładził mnie po głowie jak małego brzdąca, który nie chciał się uspokoić.
Zmroziłam go moim, najgroźniejszym
spojrzeniem na jakie było mnie stać.
- Mam coś na twarzy? - Przejechał ręką po masce.
- „Jak on mnie, do jasnej cholery, wkurza.” - Prychnęłam.
Po marszczeniach maski mogłam się
domyślić, że na jego twarz wpełzł szeroki uśmiech. Już
wyciągałam ręce w jego stronę, chcąc dokonać mordu, ale
przeszkodził mi w tym dzwonek do drzwi. Nie zważając na to, dalej
wyciągałam dłonie. Niestety nieproszony gość był tak
natarczywy, że co chwila wciskał przycisk, wywołujący tą
nieznośną melodię.
Głowa opadła mi bezwładnie
pomiędzy ramionami. Podniosłam się i ruszyłam w kierunku
przedpokoju. Dzwonienie cały czas nie ustępowało, więc zanim
doszłam do celu, krzyknęłam:
- Idę, idę! - Wykonałam parę pół pieczęci, powodując zmianę swojego ubioru na bardziej męskie, oczywiście z maską.
Zanim otworzyłam, sprawdziłam, czy
wszystko jest w porządku. Nacisnęłam klamkę i moim oczom ukazał
się nie kto inny, niż młody Uchiha.
Od dłuższego czasu przychodził do
mnie w ramach treningu. Uczyłam go różnych technik, które
poznałam podróżując, pożyczałam zwoje, pokazywałam niekiedy
sposób w jaki można ulepszyć ataki i tym podobne. Musiałam
przyznać, że miał duży potencjał. BA! Nawet ogromny. Dawno nie
spotkałam osoby, potrafiącej tak szybko chłonąć informacje i
wykorzystującej je w walce. Interesujący z niego dzieciak.
- Ohayō Fukurō-senpai. - Oznajmił obojętnie Sasuke.
- Yo. - Odparłam, lekko zaskoczona. - Co cię do mnie sprowadza? - Ściągnęłam brwi.
- Może potrenujemy razem? - Rzucił bez ogródek.
- Przecież po południu mamy się spotkać. Chyba, że Kakashi coś przekręcił? - Zapytałam samą siebie.
- Iie. Po prostu chciałem poćwiczyć póki jest trochę czsu.
- Czemu nie i tak nic ciekawszego nie mam do roboty. - Wzruszyłam ramionami. - Tylko znajdziemy jakieś zacienione miejsce, bo rozpłyniemy się na tym słońcu. - Zażartowałam.
- Już o tym pomyślałem. - Znów ten beznamiętny ton.
- Dobrze, w takim razie skoczę tylko po resztę ekwipunku.
Kiwnął
głową. Ruszyłam z powrotem do środka. Kakashi zauważając zmianę
mojego stroju, zapytał:
- Wybierasz się dokądś?
- Hai. - Mruknęłam, zbierając kabury z bronią. - Idę potrenować z Sasuke.
- Iść z wami? - Położył swoją książkę na torsie, grzbietem do góry.
- Nie ma potrzeby. - Przypięłam woreczek do pasa. - Chyba, że chcesz się nieźle wynudzić, patrząc jak próbuję zabić twojego ucznia. - Wyszczerzyłam się.
- Może jednak pójdę. Ta kwestia o śmierci była kusząca. - Zaśmiał się.
- Jak chcesz, ale jeśli się z nami zabierasz, to rusz już ten tyłek z kanapy.
Niechętnie
podniósł się z sofy. Podpiął swoje kabury, a następnie
wyszliśmy z domu, zgarniając Uchihę ze sobą.
- A więc prowadź. - Oznajmiłam, gestem ręki wskazując mu pierwszeństwo.
Chłopak
nie wiele myśląc, ruszył sprintem w tylko sobie znanym kierunku.
Ja zaraz za nim.
- Takie gorąco, a oni każą mi biegać. - Fuknął Kakashi. - Jakby powiedział to Shikamaru: Mendō Kusai. - Westchnął i pognał za nami.
Przemieszczaliśmy się jakieś 10
minut przez las, w którym powietrze wydawało się niezwykle
rześkie, co w porównaniu z centrum Konohy było dużym
zaskoczeniem. Zatrzymaliśmy się na polance, gdzie niesamowicie
wysokie drzewa tworzył tak wielki cień, że prawie cała przestrzeń
pomiędzy nimi była zacieniona.
- Skąd znasz to miejsce? - Spytałam, rozglądając się uważnie.
- Kiedyś podczas treningu wpadłem na nie. - Wzruszył ramionami Sasuke.
- W takim razie... Od czego zaczynamy? - Skierowałam swój wzrok na chłopaka.
- Myślę, że najpierw mały sparing. - Oznajmił.
- To dobry pomysł. - Zaczęłam rozciągać się. - Trzeba kości rozprostować.
- Jeśli nie macie nic przeciwko, usiądę sobie tam, pod drzewem. - Wtrącił się Hatake, wskazując ogromny dąb.
- Jasne. - Rzuciłam na odczepnego, wracając do konwersacji z brunetem.
Kakashi westchnął, kręcąc głową,
po czym ruszył do wcześniej wspomnianego miejsca. Usiadł się i
wyją swoją, najdroższą książkę. Zaczął czytać.
- Coś specjalnego chcesz przećwiczyć? - Zapytałam.
- Myślałem o kunai'ach. - Odparł Uchiha.
- Ostatnio to próbowaliśmy. Byłeś naprawdę niezły. Może tym razem coś nowego? - Uśmiechnęłam się figlarnie.
Chłopak ściągnął brwi, nie
bardzo rozumiejąc. Wyciągnęłam długi, lecz chudy, zwój zza
pasa. Odpieczętowałam go. Rozwinięty, położyłam przed sobą.
Nadgryzłam kciuk, przejechałam po pergaminie i wykonałam
skomplikowane pół pieczęcie. Pojawiła się katana z piękną,
zielono-czarną rękojeścią i ozdobnym jelcem w tych samych
kolorach. Schowana była w pochwę ze smukłym seledynowym smokiem na
grafitowym tle. Podniosłam ją, aby następnie rzucić w stronę
chłopaka.
- Umiesz się tym posługiwać? - Wyszczerzyłam się.
- Trochę. - Skrzywił się.
- Masz okazję, żeby nauczyć się czegoś więcej. - Wyciągnęłam swój miecz z futerału na plecach.
Złapałam go oburącz. Prawa dłoń
znajdowała się wyżej. Wyprostowałam ostrze przed sobą i
oznajmiłam z szerokim uśmiechem:
- Nadchodzę. - Ruszyłam na niego.
Zamachnęłam się lekko, a Sasuke
zasłonił się kataną, parując mój cios. Syknął.
- Trzymasz rękę za blisko tsuby. <Jap. jelec> - Rzuciłam, odskakując dwa kroki w tył. - Pokaleczysz sobie palce. Odsuń je tak na 3 cm.
Posłusznie wykonał polecenie. Po
chwili to on próbował zaatakować mnie.
- Za sztywno masz nadgarstki. - Pchnęłam mocniej katanę, sprawiając tym samym, że chłopak przejechał się z 2 m po trawie. - Tsuka <Jap. rękojeść> musi być złapana w naturalny sposób. Jeśli tak nie zrobisz, przyjmowanie ciosów, czy ich zadawanie, będzie dla ciebie bolesne, a przy okazji mniej efektowne.
Ruszyliśmy jednocześnie na siebie.
Nasze miecze zetknęły się ze szczękiem stali. Dało się czuć
niewielką poprawę w jego ataku. Naprawdę szybko się uczył.
Jednak cały czas „siekał” na
oślep. Sposób w jaki się poruszał był chaotyczny.
- Prawą dłonią nadajesz kierunek, lewą hamujesz, lub przyspieszasz, w zależności od fazy cięcia.
Dawałam mu wskazówki, robiąc
tylko uniki i blokując dosięgające mnie pchnięcia. Z czasem
Sasuke udało się wcielić moje sugestie w styl walki.
- Kiedy zaczniesz mnie atakować?! - Warknął, zdenerwowany już moimi odskokami.
- Spokojnie. Na razie muszę nauczyć cię podstaw. Jeśli je opanujesz możemy przejść na wyższy poziom. - Odchyliłam się w tył, niemal dotykając głową podłoża.
- Jak długo jeszcze to zajmie? - Zapytał trochę spokojniej.
- Masz małe niedociągnięcia, ale i tak stosunkowo szybko pojmujesz o co w tym chodzi. - Sparowałam cios, wymierzony w moje ramię.
Zrobiłam przewrót w tył unikając
salwy szybkich cięć. W tym czasie moją uwagę przykuła siła z
jaką chłopak zadawał je.
- Ręce spoczywają luźno na rękojeści, ściskasz ją jedynie małym palcem i serdecznym. W zależności od siły ciosu, używa się też środkowego. Wskazujący oraz kciuk spokojnie na niej leżą. - Napomknęłam, zasłaniając się mieczem.
Ćwiczyliśmy te parę elementów
prawie cztery godziny. W międzyczasie Uchiha zrobił spore postępy,
widoczne gołym okiem, lecz to wciąż nie był zadowalający efekt.
- Nieźle wam idzie. - Przyznał z aprobatą Kakashi, podnosząc się z ziemi.
- Też tak myślę. - Uśmiechnęłam się, posapując.
- Tylko, że na dzisiaj musimy już skończyć. Reszta drużyny czeka.
- Totalnie zapomniałem! - Uderzyłam się w czoło. - Dokończymy innym razem Sasuke.
Chłopak leżał na trawie, dysząc
i ociekając potem. W sumie muszę przyznać, że to był niezły
wycisk. Sama trochę się zgrzałam.
- Dasz radę się ruszyć? - Stanęłam nad nim, chowając katanę do pochwy.
- Hai. Muszę tylko złapać oddech. - Mruknął z zamkniętymi oczami.
- Tyle, to poczekamy, ne? - Zwróciłam się do Hatake.
- No, przecież nie zostawię własnego Genina na pastwę losu. - Zaśmiał się.
Wzięłam katanę, którą
pożyczyłam brunetowi i zapieczętowałam na nowo w zwoju.
Po pięciominutowej przerwie
ruszyliśmy w drogę powrotną. Przy bramie czekała na nas reszta
grupy. Sakura momentalnie pojawiła się obok mnie, a Naruto próbował
się dowiedzieć, dlaczego młody Uchiha jest taki zmęczony.
Oczywiście wywiązała się z tego niewielka kłótnia.
- Zamknij się, usuratonkachi! <Jap. Niedołężny głupek> - Burknął brunet, mający już dość Uzumaki'ego.
- Sam jesteś idiotą! - Żachnął się.
- Hai, hai. Już starczy Naruto. - Kakashi próbował ich uspokoić.
Przyglądałam się jego poczynaniom
z odległości, uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Ano... Fukurō-senpai?... - Usłyszałam dziewczęcy głosik za plecami.
Westchnęłam, zamykając oczy.
Uniosłam powieki i odwróciłam się do tyłu.
- Słucham? - Zapytałam przyjaźnie.
- Co będziemy dzisiaj robić? - Młoda Haruno przyglądała mi się z zaciekawieniem.
- Nie jestem pewny, ale jak rozmawiałem dzisiaj rano z Kakashim to mówił o jakichś ćwiczeniach w lesie. Nie wiem o co dokładnie mu chodziło.
- B-Będziesz z nami trenował? - Spytała nieśmiało.
- Raczej nie. - Sakura posmutniała. - Chyba, że sensei wymyśli coś interesującego. - Dodałam szybko, kładąc dłoń na karku.
Przytaknęła ochoczo z szerokim
uśmiechem na twarzy.
- To co? Możemy iść? - Spytał Hatake, stojąc pomiędzy obrażonymi Geninami.
- Głupio się pytasz. - Skwitowałam.
- Ikuzo. <Jap. Ruszajmy> - Rzucił, po czym odbił się od ziemi i ruszył w las.
Zaraz zanim pobiegli Naruto i
Sasuke, następnie Sakura, a ja na samym końcu. Tak na wszelki
wypadek.
Mężczyzna na czele próbował
ignorować dwójkę zaraz za nim. Cały czas dogryzali sobie i
wyzywali od najgorszych. Jeden drugiego chciał zepchnąć z konara.
Zabawnie to wyglądało.
Młoda Haruno, biegnąca w
niewielkim odstępie ode mnie, co chwilą zerkała za siebie, jakby
upewniając się, że cały czas tu jestem. Kolejny powód do
śmiechu. Ta dziewczyna z dnia na dzień coraz bardziej mnie
zadziwiała.
W pewnym momencie, gdy jej wzrok był
skierowany na mnie, źle stanęła. Jej stopa wygięła się pod
dziwnym kątem. Ześliznęła się z pnia drzewa i zaczęła spadać
w dół. Tak bardzo sparaliżował ją strach, że nawet nie
krzyknęła.
Niewiele myśląc, odbiłam się
mocniej od konaru, kierując się w dół – prosto na dziewczynę.
Dwa metry nad ziemią złapałam ją bezproblemowo. Trudniej było
jednak z lądowaniem. Drzewa rosły tu tak gęsto, że ledwo co
omijałam je, uważając na ciało Sakury. Skumulowałam chakrę w
stopach i zaczęłam ześlizgiwać się po pniach, przeskakując z
jednego na drugi. Na szczęście udało mi się uniknąć
jakichkolwiek kolizji. Kiedy bezpiecznie dotknęłam podłoża,
różowowłosa jakby ożyła, zrozumiała co się przed chwilą
stało. Usadziłam ją ostrożnie pod konarem tak, aby czasem nie
dotknąć jej nogi.
- Nie strasz mnie tak więcej. - Wyszczerzyłam się.
- S-Sumimasen. - Rumieniec rozlał się na jej policzku.
- Nie masz za co przepraszać. - Mruknęłam, spoglądając na kostkę. - Boli cię?
Zaczęła lekko nią poruszać, po
czym syknęła z bólu.
- Nie jest złamana. To dobrze. - Bez większego pośpiechu ściągnęłam jej but. - Mogę? - Zapytałam, przymierzając się do dotknięcia nogi.
Kiwnęła niepewnie głową. W jej
oczach widoczny był strach.
Wokół moich dłoni pojawiła się
zielonkawa poświata. Musiałam się upewnić, czy aby na pewno nie
pomyliłam się co do diagnozy. Jedną ręką przytrzymywałam stopę,
a drugą zaś skanowałam. Delikatnie przejeżdżałam nad
opuchniętym miejscem. Kiedy upewniłam się w swojej ocenie,
zaczęłam leczyć nogę.
Sakura przyglądała mi się z
ogromnym zaciekawieniem, śledząc każdy, nawet najmniejszy, ruch.
Po chwili chakra, otaczająca dłonie, zniknęła.
- Teraz powinno być w porządku. - Oznajmiłam.
Dziewczyna chcąc się przekonać,
zaczęła poruszać stopą. Z wyrazu jej twarzy mogłam wyczytać, że
jest zaskoczona i to bardzo.
- Nie boli... - Szepnęła.
- A ma? - Zaśmiałam się.
- N-Nie. Oczywiście, że nie. - Szybko zaprzeczyła. - Ano... Arigatō. - Dodała zaróżowiona.
W
odpowiedzi uśmiechnęłam się do niej. Odcień jej policzków
przybrał na sile.
- Myślę, że powinniśmy ruszyć za nimi, bo coś czuję, że nie zamierzają zawrócić. - Odparłam. - „Hatake, pożałujesz tego!” - Coś we mnie miało ogromną ochotę zabić tego drania.
- Hai. - Zaczęła się podnosić.
- Co ty robisz? - Niepokój w moim głosie, dał jej do myślenia.
Ściągnęła
brwi.
- Wezmę cię na swoje plecy. - Jej oczy momentalnie wyszły z orbit, a twarz niemal cała stała się czerwona. - Nie mogę pozwolić, żebyś nadwyrężała nogę.
- J-Ja d-dam radę! - Zaczęła się jąkać.
- Daj spokój! - Machnęłam ręką. - Poza tym tak szybciej nadrobimy drogę.
Ta
odpowiedź spowodowała, że w Sakurze coś pękło i przytaknęła
nieznacznie głową. Odwróciłam się, a ona ostrożnie wdrapała
się na moje plecy. Kiedy już się usadowiła, powiedziałam:
- Lepiej trzymaj się mocno, bo nie mam zamiaru brać odpowiedzialności za uszkodzenia na twoim ciele. - Zażartowałam.
Młoda
Haruno przyległa mocniej do mnie, ściśle oplatając rękoma. Po
chwili pędziliśmy między drzewami tak szybko, że ledwo było
widać ich kontury. Uwielbiałam to.
Niecałą
minutę później dogoniliśmy resztę drużyny. Naruto zaraz wszczął
alarm:
- Dlaczego Sakura-chan jest na plecach Sowy?! - Zbulwersował się.
- Skręciła sobie nogę. - Odparłam.
- Co takiego?! - O mały włos nie spadł z pnia.
- Później ci wytłumaczę, bo nie mam zamiaru ciebie też leczyć. - Uśmiechnęłam się.
- A-Ale!... - Zaczął.
- Naruto, zaraz będziemy na miejscu. Wtedy porozmawiasz. - Wtrącił się Kakashi.
Faktycznie
moment później staliśmy na dość dużej polanie przy niewielkim
strumyku. Różowowłosa zeszła z moich pleców i samodzielnie
ruszyła w stronę wody, najpierw jednak dziękując mi. Uzumaki
pobiegł zaraz za nią, a Sasuke prychnął, siadając na kamieniu w
cieniu. Spoglądając na nich, odezwałam się do Kakashiego:
- Dlaczego nie zatrzymaliście się?
- Wiedziałem, że sobie świetnie poradzisz. - Odparł, szczerząc się.
- Pożałujesz tego. - Burknęłam, ze sztucznym uśmiechem na twarzy. - Tylko wrócimy do domu.
No
i jest kolejny rozdział. Muszę przyznać, że ten jest jednym z
najlepiej napisanych przeze mnie.
*dumnie
wypina pierś* Chociaż nie mi to oceniać. Whatever.
Co
do tych Waszych próśb o Hentai:
Ona
ma mu zaraz do łóżka wskoczyć? Nie widzieli się przez 11 lat, a
do tragedii z Kyuubim żyli w stosunkach SENSEI-GENIN, więc ja nie
wiem o czym tu dużo mówić. Kiedyś na pewno będą takie scenki,
ale musicie cierpliwie czekać. :D
Przypominam,
że możecie znaleźć mnie na fejsbuku.
Poza
tym: Jak Wam się podoba nowa oprawa graficzna? ;3
Ahaha? Sakura?... Nie no, serio? xD
OdpowiedzUsuńŚmieszą mnie niesamowicie te akcje z nią i jej próby "zdobycia" Fukuro. xD
HAAAAAAAAAAAAAAAAAAAHAHAHAHAHhA XD Zastanawiam się co by było, gdyby Sowa i Sakura zostały sam na sam... LOL XD A co do Hentaia ! TAK MA MU WSKOCZYĆ DO ŁÓŻKA XD Albo on jej xD Dołbra odwala mi.
OdpowiedzUsuńTobie zawsze odwala. XD
Usuńhaha noo niestety na hentai bedzie trzeba troche poczekac ;< rozdział fajny , dość długi no ekstra po prostu ;D
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny, pisz szybciuko ^^
masz rację rozdział świetny ^^ Haruno mnie rozwala po prostu XD Ja tam na hentai nie czekam, bo by wolała, żeby ściągnęła maskę ;_; z oprawą graficzną jestem na spore TAK! Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że wielkościowo będzie taki jak ten ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ^^
Nowy rozdział na itasaku-akatsuki-love-konoha. To juz ostatni rozdział przed epilogiem, zapraszam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń{SPAM}
OdpowiedzUsuńProwadzisz bloga?
Czy nie uważasz, że warto zareklamować swojego bloga? Zapraszam na : kolekcja-blogow.blogspot.com a nóż może znajdziesz jeszcze jakieś opowiadanie, które ci się spodoba ;p
Woah! I'm really loving the template/theme of this site. It's simple, yet effective.
OdpowiedzUsuńA lot of times it's tough to get that "perfect balance" between superb usability and appearance. I must say you've done
a awesome job with this. Also, the blog loads extremely fast for me on Internet explorer.
Excellent Blog!
Feel free to surf to my web site http://breastactives.herbalcurenow.com
Hi to every , because I am genuinely keen of reading this webpage's post to be updated regularly. It includes good information.
OdpowiedzUsuńAlso visit my web-site venapro